Przejdź do głównej zawartości

Durrës – świat równoległy

Moje pierwsze spotkanie z Durrës było wizytą typowego turysty. Wysiadłem na dworcu autobusowym w centrum miasta, przespacerowałem się głównymi ulicami, dotarłem do głównego placu miasta i na wybrzeże. Widziałem miasto pełne hoteli, ekskluzywnych sklepów i drogich restauracji.

Przedmieścia Durrës

Usiadłem w kawiarni z widokiem na port i otworzyłem przewodnik. W najnowszym wydaniu Pascala po Bałkanach napisano: „Nadmorskie Durrës z piaszczystą szeroką plażą jest głównym kurortem dla stolicy. Jest to jedno z najstarszych miast na ziemiach albańskich, a obecnie największy port morski oraz baza wojskowa NATO. Miasto w ostatnich latach szybko się rozrasta i rozkwita”. Wówczas miałem takie same odczucia i bez wątpienia mógłbym się pod tymi słowami podpisać. Nie miałem pojęcia, jak bardzo się myliłem.

Do Durres wróciłem dwa tygodnie później. Już nie jako turysta, ale by dowiedzieć się więcej o działającej tam placówce organizacji Today for the Future, dla której tu pracuję (więcej o niej następnym razem).


 
Zaledwie 20 minut pieszej wędrówki od miejsca, w którym byłem ostatnio, zaczynają się przedmieścia. Mieszka tu około 60 tysięcy ludzi, czyli blisko 1/3 mieszkańców Durres. To migranci, którzy zaczęli tu przybywać masowo na początku lat 90. Wcześniej, w czasach reżimu, jakiekolwiek migracje wewnątrz kraju (jak i na zewnątrz) były zakazane, a wszelkie próby surowo karane. Dopiero rozpad systemu, klęska komunistycznego szaleństwa, pozwoliła ludziom, z biednych i zacofanych górskich regionów na północy i południu kraju, szukać poprawy bytu na bardziej rozwiniętym wybrzeżu i w Tiranie.


 Całe rodziny osiedlały się w szczerym polu na obrzeżach miasta. Domy zbudowano za pomocą najprostszych środków i najtańszych materiałów. Nie ma tu bieżącej wody, nie ma szpitala, a polne drogi toną w śmieciach. Prąd dostarczają samodzielnie wykonane i niezabezpieczone generatory. W okolicy funkcjonuje jedna szkoła, a transport publiczny wprowadzono dopiero dwa lata temu. Mógłbym wymieniać dalej, ale wydaje mi się, że tyle wystarczy, aby zrozumieć, jak bardzo to miejsce różni się od pobliskiego centrum. To alternatywna rzeczywistość Durres, tak beztrosko opisanego w przewodniku jako miasto, które rozkwita. Świat równoległy, do którego turyści, a prawdopodobnie i autorka przewodnika, nigdy nie trafią, bo po co? Rozległych przedmieść nie widać z plaży i hotelowych okien.

Przedszkole w Community Center
Migranci, bez edukacji i jakiegokolwiek wsparcia ze strony państwa, mają ogromne problemy ze znalezieniem pracy i integracją z lokalną społecznością. Dlatego też, sześć lat temu, organizacja Today for the Future zbudowała tu swoje Community Center. W dwupiętrowym, górującym nad okolicą budynku organizowane są lekcje i zajęcia dla dzieci i młodzieży, funkcjonuje przedszkole i biblioteka. Prowadzone są kursy zawodowe dla dorosłych. Nauka obsługi komputera, gotowania, czy krawiectwa, pozwala zwiększyć szansę na zdobycie jakiegokolwiek zatrudnienia. Działa też punkt przeciwdziałania przemocy domowej, można uzyskać pomoc psychologa i wszelkiej maści innych specjalistów. Drzwi ośrodka są zawsze otwarte, a mieszkańcy przybywają tłumnie. Taki jest cel istnienia tego miejsca. Pomóc ludziom, tam, gdzie zawodzi państwo. Jednak nawet największa organizacja tego typu nie ma środków i nie jest w stanie w pełni go zastąpić. Może tylko wskazać właściwą drogę.
Biblioteka
Dla mnie była to lekcja pokory. Lekcja bardzo uniwersalna, gdyż wszędzie na świecie są takie miejsca. Wydaje nam się, że znamy je dobrze. Turystyczne raje, jak Egipt, Malediwy, Kenia, czy Tajlandia. Wszędzie tam istnieją światy równoległe. A gdy je odnajdziemy, rzeczywistość wykreowana przez media, przewodniki i oferty biur podróży rozpadnie się jak domek z kart. W ich miejsce powstanie obraz zupełnie inny, mniej przyjemny, ale o wiele bardziej autentyczny.

Sala do nauki krawiectwa. To najbardziej rozwinięty rynek w okolicy i największa szansa na znalezienie pracy
Budujące w tym wszystkim jest to, że mimo tak wielu problemów mieszkańcy przedmieść Durrës pozostają uśmiechnięci, niezwykle życzliwi i pomocni. Kiedy człowiek nie ma nic, dzieli się wszystkim co ma.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Treking w Parku Narodowym Dajti

Tak jak zapowiadałem, wybrałem się wczoraj z moimi współlokatorami, Tiną i Jonim, do Parku Narodowego Dajti. Obejmuje on otaczające Tiranę pasmo górskie, którego szczyty mają ponad 1600 m wysokości.   Na górę Dajti wjeżdża się kolejką linową. Przy wejściu tablica dumnie głosi, że trasa ma 4 kilometry, a wjazd zajmuje 15 min, przy prędkości 5 m/s. Tymczasem kolejka stoi. Z powodu przegrzania silników czekamy pół godziny. Nikomu się nie śpieszy, wszyscy cierpliwie czekają. Cóż, w tym wypadku muszę przyznać rację – lepiej poczekać niż spaść. Widok na pokrytą smogiem Tiranę W końcu jakieś poruszenie. Obsługa leniwie otwiera bramkę, jedziemy! Wsiadamy do szczelnie zamkniętego wagonika, zdecydowanie przeznaczonego do innego klimatu. Na zewnątrz widać znane z alpejskich kurortów uchwyty na sprzęt narciarski. Malowniczą, nieraz bardzo stromą trasą dojeżdżamy na wysokość 1230 m. Siadamy w kawiarni (jakżeby inaczej). Orzeźwiające frappe i widok z tarasu kawiarni wynagradza...

Skanderbeg – narodowy bohater Albanii

Na głównym placu Tirany stoi monumentalny, 11-metrowy pomnik. Rycerz w pełnej zbroi, z mieczem w dłoni, dosiada majestatycznie kroczącego rumaka. To Skanderbeg, narodowy bohater Albanii, symbol walki narodowowyzwoleńczej, który z kamiennego postumentu góruje nad placem swojego imienia. Pomnik Skanderbega na głównym placu Tirany Na Skanderbega można się w Albanii natknąć na każdym kroku. W każdym mieście ma tu swoje ulice, parki, place, szkoły, czy muzea. Jego wizerunek widnieje na banknocie o najwyższym nominale 5,000 leków, w restauracji można raczyć się koniakiem Skënderbeu, a klub Skënderbeu Korcza to wielokrotny mistrz Albanii w piłce nożnej.   Zresztą sława Skanderbega sięga daleko poza granice Albanii. Już w XVIII wieku Wolter stwierdził, że Bizancjum, by przetrwało, gdyby miało takiego wodza. Jest on także bohaterem opery Antonio Vivaldiego. Ze Skanderbegiem popularnością w Albanii może się równać tylko Matka Teresa, która choć, jak wszyscy wiedzą była ...